Tuesday, August 30, 2011

Andrzej Pilipiuk "Księżniczka" - recenzja




Drugi tom trylogii o kuzynkach Kruszewskich i ich przyjaciółce, wampirzycy Monice Stiepankovic. Moja recenzja będzie krótka, bo zdanie pokrywa się z tym, jakie miałam odnośnie pierwszej części. Trochę ciężko czytało mi się początek. Przeskoki z perspektywy jednego bohatera do drugiego były dość męczące. Skrupulatne opisy różnych procesów czy budowy przedmiotów mnie niezmiernie wymęczyły, jako że połowy i tak nie zrozumiałam. Ach ta technika :P Końcówka totalnie mnie rozbiła… Spodziewałam się krwawej jatki, jakiejś walki, ale oczywiście musiał być happy end, i to dość głupi. No bo jakoś mi nie pasowało [spoiler!!!] żeby łowcy wampirów nie dokończyli dzieła, tylko dlatego, że złapali nieszkodliwą wampirzycę…[koniec spoileru] Ale tak to jest, jak bohaterką jest Mary Sue :) Jedno mile mnie zaskoczyło. Romans. A raczej jego zaczątek (mam nadzieję, że się rozwinie!!!). Dlatego przeczytam ostatni tom, jako że te historyjki ogólnie nie są jakieś złe… Tylko trochę takie jakby pisane na zasadzie „a napiszę takie coś dla zabicia nudy, ku rozrywce czytelnika”. Nie sądzę, żeby Pilipiuk brał te książki na poważnie, ale to tylko moje zdanie ;p Respekt dla niego za doszukiwanie się szczegółowych informacji o tych wszystkich procesach…
Ogólnie bez szału, ale w sam raz na zabicie czasu.

Sunday, August 14, 2011

Stephen King "Ręka Mistrza" - recenzja



Stephen King, mój guru!
Co mnie zdziwiło, to tłumaczenie książki. To polskie pasuje, owszem, nie jest złe, ale według mnie zostawienie oryginału „Duma Key”, czyli nazwy wyspy, na której toczy się akcja, byłoby zupełnie w porządku. Ale jak tam wolą.
Literaturę Kinga kocham, a jego nazwisko jest wprost adekwatne do jego kunsztu. To prawdziwy król horroru (wystarczy spojrzeć na jego osiągnięcia, ilość ekranizacji, że nie wspomnę o ilości powieści i opowiadań). Tym razem również mnie nie zawiódł.
Książka jest gruba, a jej przeczytanie zajęło mi kilka dni. Niemniej nie dlatego, że nie była ciekawa, tylko dlatego, że nie wyrabiałam fizycznie ;) Narratorem, a zarazem głównym bohaterem powieści jest Edgar Freemantle, budowlaniec, który ulega wypadkowi, w wyniku którego traci prawą rękę. Na szczęście jest leworęczny, więc strata nie jest jeszcze taka zła ;p Edgar doznaje jednak także uszkodzenia mózgu i biodra (to pierwsze przysparza mu wiele, naprawdę wiele nieprzyjemności), ale z czasem dochodzi do siebie. Przeprowadza się na wyspę Duma Key, aby tam rozpocząć nowe życie. Jednak nie ma pojęcia, że Duma Key kryje pewne tajemnice…
Tyle z grubsza o fabule :) Jeśli chodzi o moje doznania i opinie, to powieść wciąga jak czarna dziura. Przez cały czas byłam ciekawa losów bohaterów, a King, ten wredny („ouuu, ten niedobry!”, jakby powiedziała lalka Reba) facet buduje napięcie w taki sposób, że nie idzie wytrzymać i trzeba czytać dalej. Z postaciami związałam się i drżałam o nie przez cały czas (niestety jedna z moich faworytek zginęła, choć już myślałam, że będzie dobrze, ach ten niedobry Stephen!). King powymyślał tyle wątków, tyle szczegółów, na dodatek opisał to w tak mistrzowski sposób, że nawet nie umiem tego wyrazić. Podziwiam tego faceta za wyobraźnię, naprawdę. Nawet jeśli coś wydawało mi się banalne, to sposób, w jaki zostało opisane rekompensował wszystko. Mogłabym piać peany na jego cześć i postawić mu ołtarzyk. Tyle z mojej strony. Dziękuję.

Friday, August 12, 2011

Anne Rice "Memnoch Diabeł" - recenzja


Muszę powiedzieć, że Kroniki Wampirów czytam bardzo chaotycznie, w ogóle bez chronologii (no dobrze, „Wywiad z wampirem” opuściłam z racji obejrzenia filmu, potem był „Wampir Lestat”, czyli w porządku, ale później to już wolna amerykanka, biorę to, co jest aktualnie w bibliotece ;p)
W „Memnochu Diable” mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową, jak to było w przypadku poprzednich (nie jestem pewna, czy we wszystkich) dzieł Rice. Narratorem jest Lestat de Lioncourt, wampir, którego wprost uwielbiam! Aczkolwiek wplata on do swojej narracji opowieści przedstawione przez inne postaci, co daje nam obraz narracji w narracji, tzw. techniki chińskiego pudełka (ach, te zajęcia z literatury, Maria coś o tym wie ;p). Jak zwykle mamy w powieści całą masę długich wypowiedzi i dialogów przeplatanych opisami konkretnych miejsc, itp. Rice wpływa na wyobraźnię czytelnika, używając bardzo obrazowych opisów. Nie unika też drastycznych scen lub nawet kontrowersyjnych (chłeptanie przez Lestata krwi miesięcznej wprost z łona kobiety nie jest zbyt estetycznym doznaniem). Rice przedstawia swoją wizję nieba i piekła, Boga i Diabła, historię Stworzenia i konflikt pomiędzy dobrem a złem oraz drogę do zbawienia. Szczerze mówiąc, byłabym nawet w stanie przyjąć wizję przedstawioną w książce, jest dość spójna logicznie i nawet przedstawia Diabła w dobrym świetle, jako chcącego pomóc ludzkości, natomiast Boga jako szaleńca pozbawionego moralności, dumnego i pewnego siebie i swoich racji, trochę apodyktycznego. Z tego, co wyczytałam o Anne Rice, Kroniki Wampirze powstawały w okresie, kiedy pisarka odwróciła się od Boga, w jej powieściach bohaterowie często zadają pytania o Boga i diabła. W „Memnochu” Lestat poznaje ten boski i piekielny świat od podszewki, od samego zarania dziejów, z perspektywy samego władcy piekieł, który nie lubi być nazywany imionami wymyślonymi przez ludzkość. Główny bohater przeżywa coś, czego jeszcze nigdy nie doznał, co doprowadza go niejako do szaleństwa i zaprzestania wampirzych praktyk.
Jak zwykle nie zawiodłam się, powieść zdecydowanie jest ciekawsza niż późniejsza „Pandora”. Może to ze względu na głównego narratora, Lestata, którego kocham odkąd zobaczyłam pierwszy raz „Wywiad”, a potem przeczytałam „Wampira Lestata”. Jego arystokratyczny język bogaty w ozdobniki, emocjonalność, wybuchowość, to cechy, które czynią go nader interesującą postacią. I nawet jeśli Lestat jest krwiożerczym zabójcą czerpiącym przyjemność z wysysania krwi, zadufanym w sobie, przepełnionym samouwielbieniem dandysem, to bez słowa sprzeciwu poddałabym się jego woli i urokowi. :)

Tuesday, August 9, 2011

Andrzej Pilipiuk "Kuzynki" - recenzja


Ada poszła do brzeskiej biblioteki (odnowiła swoją kartę!) i postanowiła wypożyczyć coś z polskiej fantastyki. Zastanawiałam się między Jackiem Piekarą, a Pilipiukiem, padło na tego drugiego.
„Kuzynki” to lekko napisana powieść fantastyczna, z mnóstwem szczegółowych opisów, pobudzających wyobraźnię czytelnika (autor posługuje się bardzo szczegółowymi opisami różnych urządzeń, broni, procesów, które nie dla wszystkich mogą być do ogarnięcia), pierwsza część trylogii. Plusem jest umiejscowienie akcji w Krakowie – nawet u nas mogą mieć miejsce nadprzyrodzone zjawiska ;) Ciekawe, sympatyczne postaci głównych bohaterek (aczkolwiek można by je podciągnąć pod syndrom Mary Sue) pozwalają przetrwać lekturę od deski do deski, a czarne charaktery (za) szybko dostają to, na co zasłużyły (muszę przyznać, że główne bohaterki przypominają mi nieco Huncwotki stworzone przeze mnie i Alex, a ich wrogowie posługują się metodami, których z pewnością użyłby nasz Lucjusz Malfoy ;p). Akcja zawiera kilka ciekawych wątków, aczkolwiek wszystko toczy się wokół poszukiwania pewnej ważnej osobistości. Ogólnie rzecz biorąc, nie mam nic do zarzucenia tej książce, chociaż chwilami miałam wrażenie, że bohaterki zbyt szybko osiągają swoje cele, a i konfrontacja z czarnymi charakterami przebiega stosunkowo szybko i zaskakująco dobrze. Mimo to z chęcią przeczytam resztę trylogii (na półce już czeka na mnie „Księżniczka”).

Danuta Noszczyńska "Pod dwiema kosami" - recenzja



Książkę tę wygrałam w konkursie na profilu facebookowym "Lubię czytać" :) Udział w nim wzięłam tylko przez wzgląd na tematykę pytania (dotyczyło Poznania), a poza tym chciałam sprawdzić swoje szczęście i proszę. Oto wygrałam jedną z pięciu książek :)

Żywa, dowcipna narracja, humorystyczne dialogi, lekki styl. Książkę czytało się szybko i przyjemnie, i nawet język – prosty, wiejski – jakim posługuje się pierwszoosobowy narrator, tytułowy Marian Żywotny – nie przeszkadza. Różnobarwne postacie, zaskakujące zwroty wydarzeń, zabawne sytuacje. Nie brak jednak smutnych momentów. Jedyne, co mi się nie podobało w powieści, to główny bohater, narrator – Marian. Chamskie odzywki, przekonanie o własnej racji, kierowanie się uprzedzeniami i stereotypami, podstępność, niezauważanie problemów we własne rodzinie, dość pogardliwy stosunek do żony, a także niejaki fanatyzm religijny – to większość z jego wad, które dość mocno irytują. W bohaterze nie dopatrzyłam się żadnej pozytywnej cechy i choć on sam myślał o sobie, że jest prawym i dobrym człowiekiem i obywatelem, szukającym za wszelką cenę sprawiedliwości, to wiele jego osadów okazało się być błędnymi, doprowadzającymi do klęski. Jednakowoż on sam zdaje się nie zauważać swoich błędów aż do końca trwania powieści, która jest niejako jego pamiętnikiem. Ogólnie rzecz biorąc książkę oceniam pozytywnie, gdyż spędziłam przy niej cały dzień prawie bez przerwy, a to oznacza, że wydała mi się w jakiś sposób interesująca pomimo niechęci do głównego bohatera (ale tak samo było z Potterem). Aczkolwiek zostanę jednak przy fantastyce i horrorze ;)